Prostopadłościan jaglany

Gdyby świat stworzony był z kaszy jaglanej, zaraz zostałby zjedzony przez głodomorów. Taka to właśnie kaszka jest pyszna. Świat stworzony jest jednak z trudu i znoju, na których nikomu nie zależy, dlatego niewątpliwie się uchowa. Tyle tytułem wstępu.

Kontynuuj czytanie

Tuba Szczęścia

Dzisiaj potrawa w ergonomicznym naczyńku zwana Tubą Szczęścia. Formalnie rzecz biorąc, jest to wkład spożywczy serwowany w walcu z otworkiem po jednej i denkiem po drugiej stronie. Zgodnie z zasadami ergonomii denko nie znajduje się u góry, co ułatwia jedzenie. W skład Tuby Szczęścia wchodzą same frykasy. Jednym z nich jest śmietana bita blenderem marki…

Kontynuuj czytanie

Tradycyjny podkurek na bazie KURCZAKA

Dziś propozycja na tradycyjny podkurek, czyli leciusieńki posiłek, aplikowany przed snem na zdrowe wizje i miłe fantazje. W myśl tradycyjnych receptur z babci prababci nic nie waży lżej na żołądek niż KURCZAK (czyli kurczak XL) w musztardzie diżą, przywalony kiszoną kapuśtą, cebulą, papryką chili i co tam Bozia jeszcze podrzuciła do lodówki, czyli polany tłustym…

Kontynuuj czytanie

Likier Karkonoski

„Na udręki i na troski tylko Likier Karkonoski. Szabada” – głosi oficjalny slogan reklamowy Likieru Karkonoskiego. To wspaniała mieszanka niepryskanych ziół i nieocenionego etanolu, któremu anonimowi naukowcy przypisują właściwości profilaktyczno-lecznicze w niezbadanym obszarze. Nalewka ma jeden feler – wraz ze spożyciem ubywa jej w butelce. Sprawa budzi niepokój i już powiadomiliśmy o niej producenta. Czekamy…

Kontynuuj czytanie

Flaszka z dżemorem

Ore, ore. Najlepszy sposób na regenerację organizmu po ciężkim wysiłku, jak, przykładowo, klepanie biedy lub rozmowa ze strażą miejską o przechodzeniu na czerwonym, czyli flaszka z dżemorem. Ore, ore. Słodka jak pochlebstwo, aseptyczna jak mieszkanie na Ruczaju, wypala Weltschmerz, wspomaga lewitację, buduje muskulaturę, wzbogaca nomenklaturę. Dżemora – ma się rozumić, domowej roboty – wpierw trzeba…

Kontynuuj czytanie

Kuszanie w Kirgistanie, cz. 2

Jest taki kraj, gdzie słońce wschodzi o poranku, a turystów gotuje się w rosole. To Papua-Nowa Gwinea. Jeśli macie melodię, możecie skoczyć tam na wczasy, my zasię odwiedziliśmy Kirgistan. Nie chcemy was wnerwiać, że się wozimy po stepach, co akurat nie wymaga góry hajsu, ale jak ktoś uprawia pocztówkowe wakacje na Dominikanie, to może mieć…

Kontynuuj czytanie

Kuszanie w Kirgistanie, cz. 1

Sprawa niezwykła. Wygrzewaliśmy się na trawce, przegryzając chrząszcze, aż tu nagle sytuacja odwróciła się o 450 stopni i znaleźliśmy się w Kirgistanie. Cóż to była za niespodzianka! Tak nagle i znienacka zmaterializować się w morzu kumysu i lesie baraniny. Hej, przygodo! – orzekli zgodnie kucharczykowie DNK i podążyli za przewodnictwem swojego nosa. Dokąd podążyli i…

Kontynuuj czytanie

Najlepsza szama w mieście

W tym przypadku polemika nie wchodzi w grę. Jeśli ktoś ma jakiś afront pod adresem pięciojajecznej jajecznicy na świńskim podgardlu i wieprzowym zapleczu, to sugerujemy opuścić lokal. W razie czego można wziąć ze sobą kompa, bo trzeba nam przybić laja na fejsiku. Pięciojajeczna jajecznica w sutej omaście z wieprzowego tłuszczu to fundament postępu. Petronas Towers,…

Kontynuuj czytanie

Czystek (cistus incanus) na bakcyla

Wichry niespokojne dmieły dziś na mieście, a sztab DNK lekkomyślnie paradował z otwartą głową, skutkiem czego przyszło łamanie w kościach. Wszystko oko, tylko jutro z rana trzeba drałować do fabryki zarabiać na chleb i prąd. Sztab DNK wybrał więc numer do lekarza rodzinnego z pytaniem: szczo robić, Herr Doktor?! Herr Doktor niezawodnie polecił cudotwórcze zioło…

Kontynuuj czytanie

Cieciówka w sosie tahiti

Cześć, cieciaki! Apetycik dopisuje? No to klawo. Połączmy się zatem z kosmosem celem iluminacji w zakresie degustacji. Z naszego riserczu wynika, że na Wenus żują pył, na Marsie żreją ił, a w kantorku DNK dymi parująca cieciówka w sosie tahiti. Nie jest to jednak – zważcie – żona ciecia, ni córka, ni kochanka, lecz czarodziejka…

Kontynuuj czytanie